Ania niedawno zmieniła pracę. Wielki sukces, świetna zmiana, wszystko na plus. Miejsce pracy, pensja, zadania, stanowisko, wyzwania i ludzie. A także wielkie przestronne jasne biuro z ogromnymi oknami przez które codziennie wpada światło dzienne. Tego jej bardzo brakowało. Brzmi to jakby wcześniej pracowała w jakiejś norze ale w sumie trochę tak było.
Odeszła z miejsca pełnego nieżyczliwych, zrezygnowanych ludzi, którzy latami narzekali na swoją pracę i szefa ale nic nie robili, by to zmienić. Część z nich dopadło klasyczne wypalenie zawodowe. Byli bez szans na odzyskanie energii i próbę jakiejkolwiek pozytywnej zmiany. Na dodatek nieszczęśliwe pracowała w takiej części biura, w której okna były małe, pod sufitem i światło dzienne niemal nie docierało do pokoju, brrr… Postanowiła więc coś z tym zrobić zanim popadnie w ten sam stan co reszta kolegów z pracy i szybko dostała świetną propozycję. Oto miał się zacząć nowy rozdział.
Czy należy bać się zmiany?
Ania jeszcze przed złożeniem wypowiedzenia miała wątpliwości, czy to dobra decyzja, czy nie będzie jej żałować. Myślała sobie, że przecież nie jest aż tak źle. Ale zaraz potem szła do pracy i wychodziła totalnie bez energii, bez chęci do życia, bez radości i siły do czegokolwiek poza spaniem. Wiedziała, że to jedyna dobra decyzja i bardzo się ucieszyła, kiedy zaczęła nową pracę. Wszystko było zupełnie inne niż w poprzedniej pracy. Praca w korporacji – super, zawsze chciała spróbować. Wcześniej pracowała tylko w mniejszych, rodzinnych firmach. Po pierwszym miesiącu euforia, adrenalina, power i energia. Dokonywała cudów, niemal niemożliwego. Jednym słowem zmiana na lepsze.
Po drugim miesiącu była lekko oszołomiona ilością obowiązków na swoim stanowisku ale tłumaczyła sobie to tym, że jest nowa, musi ogarnąć i będzie ok. Po trzecim miesiącu chwilami miała dość i zastanawiała się jak to wszystko ogarniały osoby, które pracowały przed nią… Ale chwila, one odeszły po 5 miesiącach pracy… Trzy osoby w ciągu kilku miesięcy zmieniły się na jej stanowisku… Hmmm…
Początki wypalenia zawodowego. Dlaczego trzeba być czujnym?
Mija szósty miesiąc. Ania myśli o pracy kiedy jest w domu, wieczorem i przed zaśnięciem, a także wtedy, kiedy się budzi. W pracy ma wrażenie, że każdego dnia spada jej na głowę coraz więcej spraw, które się nawarstwiają. Oczywiście wszystkie są pilne i ważne, do zrobienia „na wczoraj” albo na tyle czasochłonne, że robiąc te „na wczoraj” nie ma kiedy spokojnie się zastanowić nad tymi naprawdę ważnymi.
Może to kwestia złej organizacji czasu, nieumiejętnego zarządzania priorytetami, braku asertywności? Może… ale Ania czuje powoli, ze jak czegoś z tym nie zrobi to prędzej czy później dopadnie ją wypalenie zawodowe. Już czuje, że jedzie na oparach i że to ostatni moment, żeby coś zmienić.
Sygnały ostrzegawcze
Obecnie Ania jest już drugi dzień na L4 i nie widać poprawy. Walczy z wirusem, który rozłożył ją na łopatki. Głupie przeziębienie a rozsypała się całkowicie, choć na zewnątrz niemal lato, ciepło, słonecznie a temperatury sięgają 27 stopni. Ledwo mówi, nie ma siły, energii i weny. Nie ma nawet motywacji, żeby wstać z łóżka. Organizm daje jej sygnał, żeby wrzucić trochę na luz.
Ostatnie stresujące miesiące mocno dały się jej we znaki. Presja czasu i naciski z wielu stron. Nakładające się na siebie spotkania i bycie w kilku miejscach na raz. Wymagania i kontrola. Kołowrotek. Przez chwilę jest to ok, do uniesienia. Ale na dłuższą metę może doprowadzić do tego, że organizm jakby sam się wyłączy, upomni o odpoczynek, o zwolnienie obrotów.
Teraz patrzy na zieleń, słucha wiosennego śpiewu ptaków i chłonie promienie słoneczne. Jest dobrze. W pracy szaleństwo, u niej spokój. Miła odmiana. Akumulatory się ładują. Ania szybko dochodzi do siebie i zbiera energię.
Ale też zastanawia się, co by tu zmienić, żeby było bardziej harmonijnie, żeby równowaga była większa a stres mniejszy. Żeby wszystko było ok.
Na przykładzie Ani, z doświadczeń znajomych i swoich własnych mam kilka refleksji i podpowiedzi, jak uniknąć wypalenia zawodowego, co robić a czego nie, żeby zminimalizować ryzyko.
Jak uniknąć wypalenia zawodowego w pracy?
- Ustalić priorytety i się ich trzymać. Jeśli coś nam się wali na głowę, ktoś coś pilnie potrzebuje albo pojawia się inne nieprzewidziane zadanie, dobrze jest mieć listę priorytetów i móc w każdej chwili do niej zerknąć, żeby sprawdzić, czy na pewno mogę się zaangażować w nowe zadanie i jakie będą tego konsekwencje. To często wystarcza, żeby nadać kierunek swojej pracy i nie miotać się pomiędzy zadaniami, żadnego w efekcie nie kończąc.
- Planować pracę. Żeby dobrze zaplanować czas warto pamiętać, że najlepiej zaplanować ok. 50 % (max 80%) czasu jaki mamy do dyspozycji. Resztę zostawić na czynności niezaplanowane, nieprzewidziane. W każdej pracy się takie zdarzają, nie da się zaplanować czasu w 100%.
- Unikać rozpraszaczy, czyli wszystkiego, co na zbyt długo odciąga od pracy (plotki w kuchni, sprawdzanie co nowego w social mediach, rozmowy „o niczym” i nic nie wnoszące spotkania (tutaj nie zawsze mamy wpływ ale warto próbować).
- Zdystansować się i nie traktować osobiście spraw zawodowych. Starać się jak najlepiej wykonać zadania ale nie brać do siebie np. nastrojów szefa czy współpracowników. Dobrze też znać granice naszego zaangażowania w sprawy zawodowe. Czasem wkładamy zbyt dużo energii i poświęcenia w swoją pracę, nawet jeśli nikt tego nie oczekuje. Z czasem to rodzi złość i frustrację, albo poczucie niedocenienia za tak wielkie (często nadmierne) poświęcenie. Zupełnie niepotrzebnie.
Co zrobić, żeby nie dopadło nas wypalenie zawodowe?
- Zadbać o równowagę. Starać się zachować dobre proporcje pomiędzy czasem spędzonym w pracy a tym poza pracą. Rozwijać pasje i zainteresowania, mieć czas na odpoczynek i odpowiednio długi sen.
- Zadbać o różnorodność aktywności. Jeśli np. siedzimy 8 godzin przy komputerze, super będzie, jeśli po wyjściu z pracy wsiądziemy na rower, pobiegamy, pójdziemy na basen, fitness lub długi spacer. Trochę aktywności fizycznej pozwoli zregenerować ciało, kiedy spędziliśmy wiele godzin w jednej pozycji i jednocześnie umysł, który teraz może się całkowicie oderwać od myślenia o pracy i skupić na aktywności fizycznej. To świetny reset dla głowy, z korzyścią dla sylwetki.
- Pielęgnować przyjaźnie i spędzać czas z pozytywnymi, mądrymi ludźmi, w których towarzystwie czujemy się dobrze i na miejscu. Nic tak dobrze nie pozwala zobaczyć dystansu w sytuacji, kiedy mamy jakiś problem jak rozmowa z życzliwymi ludźmi, którzy czasem wyrażą swoją opinię i spojrzenie na dany temat a czasem po prostu pozwolą nam się wygadać.
- Mieć zawsze chwilę czasu tylko dla siebie. Odrobina samotności jest bardzo potrzebna na złapanie oddechu i sprawdzeniu, czego w danym momencie nam potrzeba. Czasem dopiero w ciszy i spokoju spływa na nas olśnienie. Odkrywamy, że marzymy o tym, żeby pojechać choć na krótko w góry albo nad morze, popatrzeć na zieleń albo wziąć gorącą kąpiel. Marzymy, żeby wsiąść na rower i pojechać z nieznane. Albo, że tak w głębi serca chcemy uczyć innych albo pisać teksty. Nigdy nie wiesz, co ci wpadnie do głowy. Może dlatego niektórzy tak bardzo boją się samotności, bo w głębi serca czują, że gdyby tak mieli szczerze się nad sobą zastanowić, pewnie okazało by się, że muszą coś zmienić. A zmiany, jak wiadomo są nie lada wyzwaniem. To jest jednak temat na osobny wpis.
Porządek we własnej głowie
A wracając do pracy, to myślę sobie, że warto spróbować sobie poukładać w głowie sprawy ważne i ważniejsze. I warto zawalczyć o siebie. Najpewniej będzie to trudne, szczególnie, jeśli nie jesteśmy z natury asertywni. Ale dobra organizacji pracy i nauka asertywności na pewno wyjdzie nam na dobre, i to nie tylko na polu zawodowym.
Jeśli sami nie zaczniemy o siebie dbać i szanować swojego czasu, to nikt tego lepiej za nas nie zrobi. Warto się zatrzymać i zastanowić, czy nie bierzemy zbyt dużo na siebie tylko dlatego, że nie potrafimy odmówić.
Zanim więc w naszych głowach pojawi się myśl o kolejnej zmianie pracy spróbujmy trochę posprzątać na własnym podwórku. To się przełoży na zadowolenie nie tylko z pracy, ale głównie z samych siebie i z całego życia.
K.