Dziś w klimacie odchodzącego lata kilka słów o miłości. Banalnie, lekko, z rozczuleniem. Miłość, czyli wszystko…
Jako dość mocno odczuwający wrażliwiec miłość widzę i czuję wszędzie. Miłość mnie wzrusza i napędza do działania. Inspiruje i unosi w chmurach. Bez miłości świat nie miałby dla mnie żadnego sensu.
Jej odcieni jest tyle, ile odcieni jesiennych liści w Bieszczadach. A Bieszczady kocham od zawsze. Od pierwszych wakacji pod namiotem, kiedy bandą dzieciaków kąpaliśmy się w Solinie, a rodzice smażyli ryby przy ognisku.
Co roku te same piosenki śpiewane przy dźwiękach gitary. Co roku ten sam skład i mnóstwo nowych znajomości. I jeszcze więcej przygód.
Zbliża się jesień. Wrzesień jest jeszcze ciepły i słoneczny, a jednocześnie spokojny i nostalgiczny. Najlepsza pora na wypad w Bieszczady. Planuję powoli gdzie i kiedy…
Odcienie miłości
Z czym kojarzy się miłość? Z motylami w brzuchu, falami namiętności i pytaniem, czy można żyć bez powietrza.
Miłość to błysk w oku, którego w żaden sposób nie da się ukryć. To uśmiech, który cały czas błąka się w kącikach ust.
To wzruszenia, czułość i troska. I spojrzenie pełne oddania i zachwytu.
To ulotna chwila, która czasem trwa cały rok, a kiedy nagle się kończy, czujesz żal, którego nic nie jest w stanie złagodzić.
Miłość jest wtedy, kiedy czujesz, że jesteś w domu. Właśnie tu, gdzie powinnaś być.
To ramiona, do których chcesz wracać i uśmiech, który zawsze chcesz widzieć. I dobre, „śmiejące się” oczy…
To poczucie humoru, które rozświetla Twoje serce w pochmurny dzień. Świadomość, że wystarczy tylko słowo i oboje wiecie o co chodzi. Jedno mrugnięcie, jedno hasło, magiczny szyfr. I wszystko jasne.
Czasem od lat jesteście daleko od siebie, niemal bez kontaktu. I nagle, nie wiedzieć czemu on Ci się przyśni. Wstaniesz rano, uśmiechniesz się do wspomnień a on tego samego ranka dzwoni bez powodu, pyta jak się masz i przesyła buziaki z drugiego końca świata. Magia…
Czułość
Czułość, która nierozerwalnie związana z miłością, np. kiedy patrzysz na jego niedoskonałości i jeszcze bardziej go kochasz.
Albo kiedy stoisz nad łóżkiem i wpatrujesz się w swoje małe, kilkuletnie szczęście, które teraz śpi spokojnie, a jeszcze chwilę temu szalało pełne energii.
Prawdziwa miłość to słodki całus pełen uwielbienia, po którym zostaje Ci na policzku czekoladowy ślad. I uścisk małych rączek na Twojej szyi. I słowa: kocham Cię mamo, najbardziej na świecie.
To łzy wzruszenia na rozpoczęciu roku i szkolnym przedstawieniu. Że przecież jak to? Jeszcze niedawno to Twoje szczęście było takie małe, a teraz już takie samodzielne. Przeżywa emocje, rozterki, problemy. A Ty widzisz jak dobrze sobie radzi i pękasz z dumy.
Miłość to też stanie z boku, w gotowości do pomocy, ale w odpowiedniej odległości. Na tyle daleko, żeby dziecko samo nauczyło się sobie radzić i na tyle blisko, żeby zareagować, kiedy Cię potrzebuje.
Miłość to mokry nos psa i wielkie wpatrzone w Ciebie oczy. Wierne i oddane.
To szorstkie relacje z rodzeństwem, kiedy iskrzy tak, że lepiej uważać i stąpać delikatnie jak po cienkim lodzie. A mimo wszystko wiesz, że gdyby coś się stało, to zrobicie dla siebie wszystko, a nawet więcej.
Miłość to zachwyt nad światem, słonce na twarzy i radość w oczach bliskich, kiedy robisz coś, czego się zupełnie nie spodziewali.
Miłość jest wszędzie, ważne, żeby umieć ją dostrzec.
Jest w uśmiechu i w dobrych uczynkach.
W pomocnej dłoni i bezwarunkowej akceptacji.
Jest w przytuleniu, a czasem i w złości. W złości, która oczyszcza. W złości, która jest po coś i nie robi krzywdy. Sama uczę się złościć, bo nigdy nie umiałam, a wiem, że to potrzebne. W dobrym złoszczeniu się też jest magia. Po niej, jak po burzy wychodzi słońce.
Takiej kolorowej miłości Wam życzę. Pełnej odcieni, wzruszeń, czułości i motyli w brzuchu.