Wpada mi w ucho ostatnio coraz więcej piosenek, których motywem przewodnim są słowa „tak mi się nie chce”… Od piosenki o takim tytule zaczęła się moja miłość do zespołu Mikromusic. A teraz Ranko nagrała swoją wersję, żebyśmy, jak napisała, nie pomyśleli, że jej to się chce (choć i tak „Kluska” skradła moje serce).
A ja? Siedzę i patrzę na migający kursor. I zastanawiam się czy skończyć i opublikować wpis o pewności siebie czy napisać o czymś zupełnie z kosmosu.
Wybrałam to drugie, piszę dziś z kosmosu. Temat z kosmosu i nastrój z kosmosu. Przesilenie wiosenne, melancholia i lekkość. Potrzebuję lekkości. Codzienność ostatnio bywa ciężka, dni jeszcze krótkie, temperatury kapryśne, a każdy słoneczny dzień jest jak wymarzony prezent – niespodzianka. Cieszę się nim, wystawiam twarz do słońca i korzystam do ostatniego promienia.
Ogarniam życie, ogarniam codzienność, ogarniam czas i listy „to do”. No dobra, może „ogarniam” to duże słowo. Staram się w każdym razie. Dokształcam się, czytam mądre książki, robię notatki, wprowadzam w życie. Działa. Czasem. A czasem nie. I tak też jest ok.
Testuję ostatnio magię olewania i choć samo sformułowanie nie bardzo mi w duszy gra, to jednak idea bardzo mi się podoba. Szczególnie pomysł, żeby
robić więcej tego, co sprawia radość, a mniej tego, co denerwuje i przytłacza.
Co lubię, a co mnie przytłacza?
Przytłacza mnie nadmiar pracy, nadmiar bodźców, open space, wielozadaniowość, bezsensowne narzekanie i brak światła dziennego.
Czasem wracam z pracy i dla odreagowania popadam w stan „nic mi się nie chce”. Co wtedy robię? NIC. Po prostu odpuszczam. Robię to co lubię. Odpoczywam. Myślę o wszystkim i o niczym. Zastanawiam się nad sobą, nad życiem, nad codziennością. Popatrzę na świat z innej perspektywy. Zatrzymuję się. Przestaję biec.
Czasem idę do lasu i wdycham zapach drzew. I słucham ciszy. Albo jadę na rolki i chłonę klimat miasta, mojego ukochanego Krakowa. Albo umawiam się na kawę z bliską mi osobą.
A kiedy się już poczuję przypływ energii, mogę zacząć działać. Mam kilka sposobów, żeby się „zebrać do kupy” i (nawet jeśli mi się nie chce) sprawić, że będę się czuć dobrze.
Co robię, żeby się ogarnąć?
Przypominam sobie, co jest dla mnie ważne. To naprawdę bardzo ustawia myślenie, priorytety i plany. Dla każdego ważne może być co innego. Dla jednych wolność i niezależność, dla innych sukces zawodowy czy wysoka pozycja, dla jeszcze innych rodzina, spokój. Może to być też spełnianie marzeń, samorealizacja czy podróżowanie. Ile ludzi tyle wartości, tyle priorytetów.
Próbuję się zatrzymać i działać w zgodzie z sobą. Wtedy najczęściej odwołuję niektóre spotkania, w których nie mam ochoty uczestniczyć, z ludźmi, których nawet nie lubię. I wykreślam z listy „to do” bieganie, którego szczerze nie cierpię (a wpisuję je tam w przypływie sama nie wiem czego).
Słucham intuicji. Wyłączam myślenie w stylu: powinnam tam iść, powinnam to zrobić, bo ktoś pomyśli, że jestem taka czy taka… Jeśli coś budzi we mnie sprzeciw, odmawiam. Kiedy mam na coś ochotę, robię to. Jeśli za czymś bardzo tęsknię, podążam za tym. Jeśli za kimś mocno tęsknię, dzwonię, piszę, umawiam się na kawę.
Czytam książki. Różne. Czasem z kosmosu, czasem powieści, a czasem poradniki. Raz jest to „Nieznośna lekkość bytu”, raz „Sto lat samotności” a innym razem „Esencjalista”. A potem jeszcze tysiąc sto pierwszy raz „Mistrz i Małgorzata”. Czytanie zawsze działa. A książki „wybierają się same”, wedle aktualnej potrzeby. W odpowiedzi na zadane pytanie.
Zmieniam coś. Jeśli siedzę w domu i tonę w myślach, zbieram się, pakuję rolki albo wsiadam na rower i jadę przed siebie. Jeśli tonę w bałaganie, robię porządek. Kiedy kawa przestaje działać, piję zieloną herbatę. Kiedy przestaje mi się podobać moje otoczenie, przestawiam meble albo chociaż zmieniam dodatki. Albo otoczenie.
Mój czas należy tylko do mnie
Życzę sobie częściej pamiętać o tych wszystkich sposobach i częściej je stosować. Mniej kręcić się w kółko a więcej żyć. Żyć prawdziwie, pełną piersią, bez wymówek, że czasu mało, że praca, dzieci i coś tam jeszcze. Zawsze jest „coś”. Czas i tak biegnie. Wszyscy mamy go tyle samo. Pytanie tylko na co ten czas i energię przeznaczymy.
Jak wykorzystać go mądrze i z korzyścią dla siebie? Patrz na początek mojej listy. To, co zawsze się sprawdza zanim zaczynimy cokolwiek planować, to odwołanie się do własnych wartości i potrzeb. Wtedy będziesz wiedzieć, co wybrać, a co odrzucić. Albo przeczytaj jak mieć więcej czasu.
A o tym, jak to odkryć, co jest dla nas ważne i jak to wpływa na poczucie sensu w życiu pisałam ostatnio we wpisie jak ogarnąć chaos.
Życzę cudownego weekendu. A wszystkim kobietom pięknego dzisiejszego Dnia Kobiet :* We własnym rytmie, spędzonego na robieniu tego, co się lubi i co daje radość.
A wszystkim nam szybkiego nadejścia wiosny, której zapach czuć za oknem coraz mocniej.
K.